Magdalena Beyer cz. 2



Część 1 | Część 2

Rozmawia: Anna Kaplińska-Struss



Czy można skomponować opowieść o Tobie tak, jak się komponuje perfumy?
To może być ciekawe...Spróbujmy! Na pewno komponując tę opowieść trzeba wyjść od nuty naturalności i nieuchwytności. A naturalność i nieuchwytność – to dla mnie Morze Bałtyckie. Jestem bardzo związana z nadmorskim klimatem, z pejzażem - bo stamtąd pochodzę. Wiele godzin spędzałam spacerując nad brzegiem morza. Lubię, kiedy nie ma nic, tylko otwarta przestrzeń po horyzont. Wtedy wszystko jest możliwe...

Morze wyzwala w nas pewne tęsknoty...
Mam w sobie i tęsknotę, i otwartość na to, co się wydarzy. Jest we mnie cały czas ta niesforna, ciekawska dziewczynka, którą byłam wiele lat temu. Mam jeszcze przed oczyma obraz zimy stulecia nad Bałtykiem. Podziwiałam wtedy olbrzymie zamarznięte fale. Były jak abstrakcyjne rzeźby. Widok zarazem groźny i piękny. Zauważyłam ostatnio, że mimo, iż kończę 50 lat, czekam z ekscytacją na to, co będzie. Tak jakbym cały czas stała na pustej plaży i patrzyła w dal bez lęku.

Bałaś się morza?
Nigdy. Dzięki ojcu, który często zabierał mnie na regaty lub podróże po Bałtyku. Często pływaliśmy w burzy, kiedy jacht leżał na jednej burcie, a po wantach przebiegały ogniki po uderzeniu pioruna. Była w tym groza, ale ja, znając prawa fizyki, o których opowiedział mi ojciec, wcale się nie bałam! Pamiętam, że w kajucie pod pokładem były koje zabezpieczone sznurami, żeby nie spaść w czasie sztormu. Żeglarze spali w ubraniu i w kaloszach, żeby być gotowymi, gdy padnie hasło - „na pokład!”. Te rejsy z tatą nauczył mnie myślenia, że nic złego mi się w życiu nie stanie.





To myślenie przydało się, gdy założyłaś własną firmę?
Oczywiście! Na samym początku pomyślałam sobie, że to jest jak wielka wyprawa w morze i że muszę przez każdy etap przejść bezpiecznie. Postawiłam więc na dobry, profesjonalny i kreatywny zespół. Miałam ogromne szczęście, bo trafiłam na osoby pełne entuzjazmu i na naprawdę dobrych specjalistów. Wielkim wsparciem był, i nadal jest, Szymon, mój mąż.





Ta opowieść o żeglowaniu pokazuje, że świetnie łączysz romantyzm z byciem praktyczną.
Jestem córką inżyniera, którego pasją jest żeglarstwo. Muszę taka być (śmiech). Firma powstała z potrzeby twórczości, z kreatywnej mocy mojej i zespołu. Ale to nie wystarcza. Trzeba nią zarządzać nie tyle silną, co zdecydowaną ręką. Może moja moc bierze się z tego, co pchało mnie małą, 7 letnią dziewczynkę do wymyślania i konstruowania dziwnych machin? Marzyłam wtedy, by polecieć balonem. Ale żeby zrealizować to wielkie marzenie, zebrałam wszystkie plastikowe worki, jakie znalazłam w domu i sklejałam je, będąc pewną, że powstanie z tego olbrzymi balon do latania. Często też męczyłam ojca, żeby mi pomógł zrealizować projekt, który miałam już w detalach rozrysowany. Była to na przykład kanapa z silnikiem. Ta kanapa musiała oczywiście latać (śmiech). Uważałam, że tata zna taki wzór matematyczny, który sprawi, że wzniesie się ona w powietrze. Wydawało mi się niemożliwe, żeby to było niemożliwe! (śmiech)

Dokąd chciałaś polecieć?
Chciałam być wysoko i zobaczyć, jak jest za chmurami. Ale na ziemi robiłam dokładny projekt tego lotu. Marzenia i konkret - to cała ja (śmiech). 

Skoro o konkretach mowa. Na świecie jest jedynie kilka tysięcy osób zajmujących się komponowaniem perfum. To wąskie, elitarne grono. Bo choć zmysł powonienia mamy wszyscy, nie każdy ma talent w tej dziedzinie. Ty masz talent. Kiedy go odkryłaś?
Wiele lat temu. Ale nie kończyłam żadnych szkoleń. Działam intuicyjnie. Wszystkie perfumy, które mamy w ofercie, sama wymyśliłam. Nie korzystałam z gotowych recept.





Komponowanie perfum jest bardzo podobne do komponowania muzyki czy pisania wiersza. Tam też są akordy - tyle że zapachowe – bazowy, średni i wysoki – i one ulatniają się z różnym natężeniem i w różnym czasie.
To oczywista zasada. Ale można komponować wbrew zasadom. Ja czasami pozwalam sobie na nieoczywiste połączenia. „Don't follow me”- jest zderzeniem różnych niepasujących składników: jest tam i kminek i pewien egzotyczny kwiat, a te połączone razem dają niepokojącą mieszankę, która wywołuje tak dużo emocji. Jak duże są one, niech świadczy fakt, że chłopak jednej z naszych pracownic, nie życzył sobie, żeby pachniała tymi perfumami, kiedy wychodzi sama na imprezę. Uważał że są zbyt sensualne i kuszące.

Czyli Twoje perfumy drażnią, prowokują, wodzą na pokuszenie, namawiają do złego?
(śmiech) Nie tylko. Potrafią też wykreować aurę elegancji i spokoju, jak na przykład „between words” albo „dirty whisky”, cudownej, delikatnej różano-melisowej kobiecości „Catch me... if you can”. Kolejną przyjemnością jest wymyślanie dla nich nazw :-)





Zapachy jednak zawsze były tym początkiem gry erotycznej...
Zapach jest zaproszeniem. Możesz się w ten zapach ubrać rano, a on dopiero wieczorem zacznie działać. Kuszenie to jest tajemnicza sprawa... Każda kobieta ma w sobie to „coś” , tylko trudno jej o tym mówić. W każdej z nas drzemie iskra, która raz się bardziej rozpala, raz jest przydymiona. Czasami wystarczy muśnięcie zapachem, żeby to wyrazić…

A kiedy byłaś nastolatką, co rozpalało twoją wyobraźnię? Jakie obrazy? Kolory?
Mam taki swój ulubiony film - „Pod osłoną nieba” Bartolucciego. Oglądałam go tysiące razy. On ma w sobie magiczną przestrzeń natury – i pokazuje, że życie to ciągła konfrontacja z nieznanym, ze smutkiem nieodwracalności pewnych zdarzeń. Ten film towarzyszy mi od tylu lat, a wciąż odkrywam w nim nowe aspekty i niezmiennie mnie porusza. Jeśli chodzi o kolory, to bardzo lubię biel. Ona jest takim wspaniałym punktem wyjścia.

Fridge to marka, która ma w sobie... chłód.
To jest też część mnie – mam w sobie pewien rodzaj niedostępności. To chyba bierze się z dzieciństwa. Nasza rodzina była i wciąż jest pełna osób z dużym poczuciem humoru, ale też z dużym dystansem. Moja mama i mój ojciec są bardzo powściągliwi. My z siostrą tę cechę odziedziczyłyśmy. Mój ojciec - milczący żeglarz, wilk morski, nigdy nie rozmawiał o emocjach. Czasami śmiałyśmy się z siostrą, że jesteśmy jak rodzina Adamsów (śmiech).

Ten chłód jest pożądany. Mężczyźni lubią w kobietach pewien rodzaj niedostępności, wyniosłości, tajemnicy.
Oczywiście. Ale zostawmy to...niedopowiedziane. Bo sama lubię, gdy pewne rzeczy są tylko obietnicą… Wiele wielokropków - to mój znak graficzny (śmiech).

Emocje u dojrzałych kobiet nie są od razu widoczne. Uwalniają się powoli, tak jak uwalniają się akordy perfum…
Wszystko potrzebuje czasu. Nasze klientki oswajają się z nami powoli. Niektóre spacerując po sklepie mówią: „Ten krem tak dziwnie pachnie. To jest brzydki zapach”. Albo: „Nie sądziłam, że perfumy mogą być tak drażniąco-niepokojące”. Te kobiety potrzebują czasu. Ale kiedy już odrzucą chemię, to nie ma do niej powrotu. Fridge otwiera zmysły, uwrażliwia. Dopiero po jakimś czasie zaczynasz czuć, że krem się bardzo dobrze wchłania, czujesz, że twoja skóra jest lepsza. Z zapachami jest podobnie. Po pewnym czasie te chemiczne zaczynają drażnić.





Do Fridge'a trzeba dojrzeć?
Tak myślę… Dojrzeć, czyli porzucić utarte ścieżki, schematy.

Kiedy odkryłaś, że masz wyjątkowy zmysł powonienia?
Już chyba w dzieciństwie. Pamiętam, jak – wchodzę do pokoju babci i on pachnie ciężkimi perfumami, środkiem na mole, jej sukienkami, zapachem ulicy i papierosów….Chyba najbardziej pamiętam zapachy z babcinych szaf. One zostały we mnie, zatrzymały się i są. Te zapachy nie są ani ładne, ani brzydkie. Kojarzą mi się z dobrymi momentami w życiu...

Zbadano osoby, które się zajmują tworzeniem zapachów i odkryto, że mają oni bardziej aktywne pewne pola mózgu. Najprawdopodobniej twój mózg jest w stanie rozróżnić bilion zapachów. My, zwykli śmiertelnicy, tylko 10 tysięcy…
(śmiech) Kiedyś mi się wydawało, że każdy widzi to, co ja widzę. Dziś wiem, że nie. Może rzeczywiście każdy ma inny rodzaj spostrzegawczości - zapachowej także?....

Okazuje się też, że istniej coś takiego jak psychologia zapachu. I jest to nauka. W badaniach wychodzi się bowiem od konkretu, od wzorów chemicznych, ale ostatecznie dochodzi do wywoływania określonych emocji. To jest szkoła zarządzania emocjami. Bardzo czasami skomplikowanymi emocjami.
W życiu zawsze chodzi o emocje (śmiech).





Zdarza się, że malujesz obraz, a przychodzi ci do głowy zapach?
Tak. Nawet myślałam, że uda mi się kiedyś połączyć obraz z zapachem. Myślę, że kiedyś stworzę pachnące obrazy.

Francuscy poeci twierdzili, że można słyszeć kolory, widzieć zapachy.
Niektórzy po prostu mają to w sobie, nie muszą tego nazywać, to się po prostu dzieje.

Ciekawe, że zapachem zajmowali się filozofowie i naukowcy. Arystoteles był pierwszym, który podzielił zapachy na grupy. Linneusz w XVIII wieku pisał: „Są rzeczy aromatyczne, jest ambrozja i jest zapach kozi, odpychający i budzący mdłości”. Z kolei psycholog Franz Henning w 1915 roku zrobił podstawowy podział na zapachy korzenne, owocowe, żywiczne, przyprawowe. Ten podział funkcjonuje chyba do dziś?
Tak. Ten podział jest sensowny. Ciekawe, że zrobił go psycholog. Myślę, że to potwierdza tylko tezę, że zapachy prowadzą do emocji.

Dlatego właśnie mówi się, że konstruowanie zapachu to kodowanie uczuć. Czym twoim zdaniem pachnie miłość?
Na pewno nie kwiatami (śmiech). To jest raczej ciepły zapach, morza, plaży i wiatru. Miłość kojarzy mi się z otwartością. Prawdziwa miłość to bryza. Jak wiesz, że to jest miłość, to wszystko jest możliwe…





A jak pachnie smutek?


Cyceron pisał: „Kobieta wtedy ładnie pachnie, kiedy wcale nie pachnie”. Zgadzasz się z tym?
Niektórzy wstydzą się swojego prawdziwego zapachu, więc go przykrywają. Dziś często wolimy się przykryć czymś, co jest typowe i bezpieczne. Dla mnie to za proste…

Jak pachnie idealny mężczyzna?
Pachnie jak mój mąż! To jest zapach pasji, tajemnicy, vetivera, skóry, cygar (choć nie pali ;-) ), wytrawności, dobrego alkoholu.

Bodźce węchowe są wynikiem pewnych procesów. Pierwszy z nich to odwołanie do przeszłości. Wąchając, zawsze cofasz się w swoim myśleniu w przeszłość, bo zawsze szukasz wspomnienia czegoś, co już znasz.
Dlatego jedna z recenzentek moich perfum powiedziała, że przypominają jej zapachem wykładzinę z czasów studenckich w akademiku (śmiech). Niektóre klientki mówią, że tak pachnie ich wspomnienie egzotycznej podróży.

Następnym komponentem powstawania zapachu, według teoretyków jest coś o nazwie: „jakość hedonistyczna”.
I tak powinno być! To ma być czysta przyjemność.

Naukowcy analizując to, jak odbieramy zapachy, odkryli wzory różniczkowe, żeby tę intensywność zapachu wyliczyć.
Ja jestem słaba we wzorach różniczkowych (śmiech). Muszę zapytać o to moją wspaniałą ekipę laboratoryjną. Ale zastanawiające jest to, że skoro zrobiono badania, to dlaczego powstają zapachy coraz bardziej średnie, nijakie?

Dlatego ty wciąż uwielbiasz staromodny zapach Givenchy sprzed kiludziesięciu lat...
Marki sprzed 60, 80 lat miały wybitne zapachy. A teraz mamy średnie czasy, średnie zapachy. Czytałam wypowiedź jednego twórców zapachów dla Chanel. Pisał: Kiedyś producent wymyślając nowy zapach tworzył brief np. dla „sensualnych blondynek”. A teraz tworząc dla blondynek, musi zadbać by brunetki też go lubiły. Żeby młodym się podobał i był świeży, ale żeby starsze osoby też chciały się nim psikać. I powstaje taka „bajadera”. Jest w niej wszystko i nic. Pierwsze zapachy znanych marek były prawdziwe, wyraźne. Teraz szuka się średniości. Ja tak nie chcę!

I zapraszasz to tego, by inni wraz z tobą zaczęli kontestować dotychczasowe utarte ścieżki i poszukali czegoś, co im naprawdę sprawi przyjemność...
Tak. Po to stworzyłam Fridge. Zrobiłam to dla siebie. Ale wiem, że frajdę sprawia mi to dopiero wtedy, gdy widzę ile radości daje innym. Kiedy moja klientka przeprowadzając się do Nowego Yorku pisze: „Nie znalazłam tam nic porównywalnego z twoimi produktami. Proszę, wysyłaj mi szybką pocztą moje ukochane kremy”.

Rozmawiamy o kosmetykach, ale tak naprawdę rozmawiamy o Tobie, bo tego się nie da rozdzielić, to się musi przenikać. Twoja firma jest emanacją ciebie. Jest taka, jaka jesteś ty.
Ja po prostu nie umiałabym robić Fridge'a na zasadzie zlecenia, obowiązku czy panujących w biznesie zasad. Muszę to robić tak, jak maluję swoje obrazy, jak konstruuję świat moich zdjęć i wszystkiego innego, z pasją.

Jest w tobie tak dużo entuzjazmu i radości, kiedy mówisz o swojej pracy.
A dlaczego miałoby być inaczej? Dano mi w życiu wyjątkową szansę, mogę poszerzać granice mojej wyobraźni. Stworzyłam coś, co przynosi radość. Widzę to po moich klientkach i nie tylko. Mam cudowny, kreatywny zespół, który naprawdę lubi swoją pracę. To duża wartość. To sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwa.

Rozmawiała: Anna Kaplińska-Struss

Część 1 | Część 2

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium